Zdjęcia ukończone. Czas na montaż.
Stało się. Moja historia, mój film zapisana na „taśmie”. Jak było? Pięknie. Jako reżyser czułam się, jakbym trafiła do odpowiedniego miejsca we właściwym czasie. Jakbym długo zmierzała właśnie do tego celu, a jak go znalazłam, mogłam rozsiąść się wygodnie i rozkoszować.
Jak jest na planie? Nerwowo, wciąż pod presją czasu, zadań jest za dużo, a decyzji do podjęcia jeszcze więcej. Mimo to czuje się esencję tworzenia w powietrzu. Mam wrażenie, że film to dziedzina sztuki, w której pracuje przy jednej produkcji najwięcej osób. Od samego pomysłu, poprzez proces scenopisarski, który jest mozolny i niezwykle trudny. Warto zauważyć, że z mojej pierwszej wersji scenariusza pozostała w stosunku do ostatniej tylko jedna scena. Nawet tytuł uległ kompletnej destrukcji. Preprodukcja – czy wszystko co się dzieje przed planem zdjęciowym, podczas której podejmuje się decyzje związane z całą ekipą, a przede wszystkim dobiera aktorów. Krótki czas na planie, a później kilka miesięcy montażu, udźwiękowienia i koloryzacji. Jest to też dziedzina najdroższa, no może w niektórych wypadkach droższe stają się tylko gry komputerowe. Wszystko kosztuje i na wszystko trzeba znaleźć środki. W tym wypadku – mojego dyplomu, stałam się również producentem i 75% kosztów pokryłam w prywatnej kieszeni. No cóż – wymiana samochodu musi poczekać.
Czy było warto? Zdecydowanie TAK! Chyba tak to właśnie jest z nami twórcami, najpiękniejszy jest dla nas sam proces. Czas, w którym możemy spełniać się kreując nowe dzieła wynikające z naszego wnętrza i naszych emocji. Jestem dumna, że moją historią opowiedzieli tak wspaniali aktorzy jak Olga Bołądź i Mikołaj Roznerski. Już teraz dziękuję Wam, za zaufanie i wsparcie jakim mnie obdarzyliście. Za wiarę we mnie i tak wysoką poprzeczkę, która stanęła przede mną. Gdy się rozpędziłam, nie mogłam się zatrzymać, bo za metą widziałam marzenie, które pragnęłam zrealizować. Jeszcze raz dziękuję.
Co czuję po samych zdjęciach? Niedosyt. Wciąż mam poczucie, że mam za mało ujęć i że język filmu nie będzie do końca tym, na którym mi zależało. Wiem, że zazwyczaj mój perfekcjonizm nie pozwala mi się tak zwyczajnie cieszyć i czerpać satysfakcję. Zawsze jest za mało i zbyt niedoskonale, by móc spać spokojnie. Przecież to oczywiste, że nie śpię spokojnie, bo moja głowa wciąż zmienia montaż, który rozpoczynam w weekend. Wewnętrznie mam poczucie, że to będzie moje przedstawienie się w świecie filmowym. „Dzień dobry. Nazywam się Marta Wójcik i chcę opowiadać historie na ekranie. Chcę dawać widzom emocje i powodować, że po wyjściu z kina zaczynają się zastanawiać nas sobą i światem. Chcę pokazywać życie o jakim marzymy i takie przed którym uciekamy. Chcę tworzyć, bo bez tworzenia nie potrafię istnieć.”
Podczas produkcji „WZAJEMNIE” spotkałam wiele osób, które mi bardzo pomogło. Zaczynając od P. Radosława Piwowarskiego, a kończąc na Ani Adamiak – kierowniczce produkcji, bez której nic by się nie udało. Osób, dla których jestem wdzięczna jest o wiele więcej, ale pozwolę sobie zatrzymać pełną listę do napisów końcowych, bo tam będzie wielokrotnie sprawdzana i z pewnością nikogo nie pominę. Dziękuję Miasto Białystok za partnerstwo projekcie, bez wsparcia samorządu, jakość filmu byłaby o wiele niższa.
Co dalej?
W głowie mam kolejną historię do opowiedzenia, ale na razie muszę ukończyć jeden projekt, by móc skupić się na kolejnym. Dziękuję wszechświatowi, że dał mi możliwość spełnienia
marzenia i mam nadzieję, że to pierwszy krok, do opowiadania filmem kolejnych pięknych historii.