Zdecydowanie w swoim życiu poznałam zbyt wiele osób, które swoje biznesy oparły na „historiach sukcesu” zbyt dalekich „znajomych”, by im ufać. Największym wyzwaniem każdego biznesu jest KLIENT. Zarówno ten powracający, jak i zupełnie nowy. Jeśli nie masz klientów, którzy płacą faktury/rachunki, i to w terminie, a nie „na zeszyt”, to niestety nie masz też biznesu. W sumie to masz, ale z wciąż rosnącym zadłużeniem.
Ja również słyszałam i widziałam te wyjątkowe osoby, które „chwalą się” wyciągami kont na socialach, często wyzwalając zazdrość i nazywając to górnolotnie „inspiracją” – niestety te konta to równie często zwykły scam. MLM, który poszukuje kolejnych pionków do generowania przychodu. Oczywiście masz rację, nie wszystkie konta to scam. Jest minimalny odsetek osób, które dzięki swoim unikalnym umiejętnościom, takim jak wyróżniająca się charyzma, nietypowy pomysł na content – czyli kreatywność, wygląd, intuicja, czasem też rzadkie kompetencje lub znane kompetencje (ale przekazane w przystępny sposób) zyskały popularność, którą potrafiły zmonetyzować. I zapewne człowiek, który posiada takie i podobne umiejętności, ma szansę i może próbować, ale to trochę jak z wygraną w totka – trzeba kupić los na loterii, a najlepiej kupować regularnie przez kilka lat, by zwiększyć swoje szanse i trafić właśnie w TEN moment – TEN LOS.
Warto też zauważyć, że większość „internetowych celebrytów” z zasięgami, najpierw dzięki swojej pracy, działalności, biznesowi zyskało popularność, a później przełożyło ją na „obserwujących” w sieci. Zawsze masz szansę, ale pamiętaj, że to jest jak każda inna praca – trzeba się przyłożyć i wytrwać, zanim pojawią się pierwsze pieniądze.
Ale wróćmy do tych biznesów, które nie są oparte o celebrowanie jakiejś postaci w sieci. Ja dzielę ich właścicieli najczęściej na 2 warianty: „od zera do bohatera” i „dziedziców”. Nie ma nic złego oczywiście w majątku lub biznesie, który się dostało od rodziców czy rodziny – naprawdę szczerze zazdroszczę takim osobom. Warto jednak pamiętać, że potrzeba również wtedy poświęcić wiele czasu i nauki zarządzania tym biznesem i skalowania go, co w prowadzeniu zupełnie nowego przedsiębiorstwa. Oczywiście, kiedy zaczynasz prowadzić biznes, który ma już gotowe zasoby – klientów, narzędzia, procedury, specjalistów i środki obrotowe itd., jest łatwiej. Być może ktoś będzie się ze mną tutaj spierał, ale dajmy na przykład kierowców. Czy łatwiej ma ten, który ucząc się jeździć, wsiada do sprawnego auta i uczy się go prowadzić, czy ten, który zanim zacznie naukę jazdy, musi sam go złożyć? Oczywiście czasem dostaje się auto niesprawne lub z wadą, ale jeśli nie „zbankrutowało”, zawsze jest z czym pracować. Zdarza się, że niektóre auta nie mają szans na dalszą podróż, ale zawsze można je rozłożyć na części i sprzedać.
Skupię się na składaniu, bo nie mam żadnego doświadczenia w przejęciu biznesu czy sukcesji. Masz pomysł na biznes, bo słyszałeś, że ktoś to robi i ma z tego „fajne pieniądze”? Ok. Zastanów się, skąd ma klientów i czy Ty również będziesz miał podobne źródło klientów do swojego biznesu. Druga sprawa to zastanów się, czy potrafisz to robić i dlaczego będziesz lepszy od konkurencji? Zaczniesz od zera, więc najprawdopodobniej zanim zaczniesz zarabiać, będziesz potrzebował jakiegoś portfolio i rekomendacji – oczywiście mogą być z poprzedniej pracy, jeśli masz już doświadczenie w tym biznesie. Jeśli jednak nie masz „czym się pochwalić”, będziesz musiał skupić się na tym, by mieć. Tak jest zawsze w przypadku B2B.
Są jednak biznesy, dla których istotniejsza od rekomendacji jest lokalizacja, jak np. lodziarnie czy „Żabki”. Tego typu biznesy B2C, które zależą od naszej aktualnej potrzeby, jak np. „chęć na loda” lub brak mleka w niedzielę do kawy, mają nieco inną specyfikę. Zależą przede wszystkim od dobrej analizy pod kątem lokalizacji i odpowiedniego oddalenia konkurencji. Są jednak równie angażujące co każdy inny biznes, szczególnie, że w przypadku lodziarni są to biznesy sezonowe, a w „Żabkach” w niedziele może obsługiwać klientów tylko właściciel. Dlaczego o tym piszę? Bo nie ma „idealnych biznesów”. Każdy niesie ze sobą równie wiele plusów i minusów i ma swoją specyfikę. Zanim weźmiesz dotację z Urzędu Pracy na 20 tys., którą w połowie zwrócisz przez 2 lata płacenia ZUS i podatków, a drugą połowę wydasz zapewne na laptopa, telefon i stronę lub logo, pamiętaj, że to środki, które nie zapewnią Ci pewnego biznesu, więc najpierw poznaj jego specyfikę i znajdź kilku potencjalnych klientów, którzy zapewnią Ci obrót i pokażą, na co najlepiej przeznaczyć te pieniądze.
Za często rozmawiam z osobami, które nasłuchały się od „znajomych”, jakie to dobre pieniądze można zrobić z jednego deala. Niestety problem polega na tym, że opowiadający skupiają się na najlepszej transakcji z przeciągu swoich 2 lat, a nie normie, z którą się spotykają każdego dnia. Nie wspominają, że są miesiące, w których wychodzą na minus lub są na granicy rentowności. Nie wspominają też, jak doszło do tej super transakcji i być może, Ty byś nie miał szans na taką rekomendację. Ważne, by przed otwarciem biznesu zaufać przede wszystkim sobie i konsultować się ze specjalistami, którzy pokażą Ci zarówno plusy, jak i ryzyka danej branży.
Warto wypracować w sobie taki dystans do opowieści „domorosłych przedsiębiorców” i zwracać uwagę na małe rzeczy, które być może zweryfikują ich wiarygodność. Ostatnio mojej przyjaciółce jeden znajomy odradził pracy w pewnym miejscu, po czym przejął te same zlecenia, zamieniając formę umowy na B2B. Wiarygodność buduje się działaniem, a nie słowami. Nasze kompetencje weryfikuje życie i klienci, a jeśli będziemy mieli na tyle determinacji, by wytrwać 5, 10 lat w biznesie, zamiast skakać z branży do branży lub z firmy do firmy, nasza jakość sama się obroni.
Każdy przedsiębiorca z kilkuletnim stażem bierze poprawkę na opowieści, tworzone tylko po to, by sprzedać własny wizerunek lub kreować się za cenę wiarygodności. Nic lepszego nie zweryfikuje żadnego biznesu niż czas, więc uzbrój się w cierpliwość i czerp od osób, które przede wszystkim mają wiedzę i doświadczenie warte więcej niż jakiekolwiek zasięgi.