Blog

Tok przyczynowo-skutkowy w życiu i firmie

Zauważyłam ostatnio ciekawą przypadłość u wielu moich rozmówców. Jak już nie raz wspominałam, wiele planuję i każdego dnia stawiam sobie wiele celów. Zakładam efekt, który mam osiągnąć i do którego mają sukcesywnie prowadzić mniejsze działania. Dla ludzi z zewnątrz jednak zawsze widoczny jest tylko końcowy efekt.

To tak, jak podczas imprezy, na którą idziesz. Ty spędzasz na niej cztery godziny i Twoje zadanie jako gościa to po prostu tam być. Twój gospodarz jednak musiał wcześniej zaplanować datę, powiadomić gości, potwierdzić ich obecność, posprzątać w domu, zrobić zakupy, zaplanować menu i przygotować dania, dbać o gości w trakcie i posprzątać po imprezie. A tak naprawdę jeszcze wcześniej musiał zarobić na tę imprezę, by mieć za co kupić wszystko, co było niezbędne. Czym więcej gości, tym proporcjonalnie więcej pracy i pieniędzy potrzeba. Zastanów się teraz, ile pracy trzeba włożyć w imprezę na 2000 osób? Zarezerwowanie miejsca, ogarnięcie sponsorów, podpisanie umowy z gwiazdą (pewnie na rok wcześniej), zamówienie ochrony, zamówienie ambulansu, wykupienie ubezpieczenia, powiadomienie mediów, zamówienie Toi Toiów, przygotowanie scenografii, dogranie techniki scenicznej, powiadomienie tych 2 000 osób, załatwienie koncesji na alkohol, powiadomienie służb, przygotowanie garderób i wyżywienia dla gwiazd według riderów, rozstawienie krzeseł, dostarczenie agregatów i przyłączy i… pewnie nie jestem nawet w połowie! W skrócie – jesteśmy na imprezie, skupiamy się na efekcie końcowym. Jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie, pamiętamy tylko dobrą zabawę i wychodzimy. Jeśli jednak coś pójdzie nie tak… na pewno zapadnie to w naszej pamięci. Jeśli organizator zapomni zamówić WC, a opijesz się piwa, będziesz pamiętał właśnie to, czego zabrakło. Jeśli organizator zapomni o agregacie i przyłączu do prądu – wydarzenie nie odbędzie się lub będzie duże opóźnienie do czasu aż agregat dojedzie. Zapamiętasz spóźnienie. Na efekt końcowy wpływa każdy pojedynczy element z szeregu zadań do wykonania. Twoje wydarzenie nie osiągnie pełnego sukcesu, jeśli nie odhaczysz wszystkich zadań z listy eventowca.

Dokładnie tak samo działa każdy inny cel lub realizacja celu w życiu zawodowym. Niejednokrotnie spotykam się z klientami, którym opowiadam o tym, co możemy wspólnie wypracować dla ich marki (personalnej lub produktowej). Niestety wielu z nich zapamiętuje jedynie efekt końcowy, jaki mogli uzyskać. Z listy zadań jaką wykonujemy wspólnie, ja wypełniam swoją – bo w właśnie za to mi płacą, jednak po ich stronie powstaje zator. Często to brak czasu, czasem zbyt rozbudowane struktury i biurokracja, a innym razem brak decyzyjności lub pieniędzy. Po kilku miesiącach klient wraca do mnie i mówi: „mówiła Pani, że takie wyniki są możliwe po pół roku”. I ja nadal się zgadzam – bo są – ale warunkiem jest wykonanie każdego punktu z wypracowanej wspólnie listy. Często jeden oddziałuje na kolejne i powstaje efekt domino. Moje działania, zamiast wspierać pozostałe, trafiają z pustkę, bo zaplecze klienta nie jest na to gotowe – dosłownie – produkt nie jest gotowy do sprzedaży lub się kończy, a konsument, który lubi daną markę szuka innej, bo nie ma możliwości czekać na asortyment. Pozyskujemy kolejnych, ale tracimy starych, co powoduje, że przychód pozostaje bez zmian. Jeśli produktu byłoby wystarczająco dużo, przychód rósłby równolegle, ale w tym momencie rośnie tylko w jednym miejscu, czego skutkiem jest zysk na tym samym poziomie.

Każde nasze działanie lub jego brak ma jakiś skutek. Nic nie dzieje się w próżni. Jeśli postawimy stopę na piasku – pozostawi ślad. Jeśli wyjdziemy za późno z domu – spóźnimy się do pracy. Jeśli nie wykonamy zadania w pracy – otrzymamy upomnienie od przełożonego lub, jeśli firma należy do nas, nie zarobimy tyle, ile planowaliśmy. Każdy skutek ma swoją przyczynę.

By w życiu osiągnąć zamierzony cel, musisz połączyć ze sobą wszystkie kropki po drodze i żadnej nie ominąć, bo jeśli architekci rezygnowaliby ze ścian nośnych w budynkach, bo brakuje im czasu, żaden dom nie postałby tyle, ile planowaliśmy. Mimo że z daleka wyglądałby tak samo.

Marta Wójcik