Blog

Samotność z wyboru?

Czy Ty też tak jak ja czujesz się czasem samotna, samotny? Bardzo często się tak czuję i to wcale nie znaczy, że jestem sama. Mam przecież rodzinę, przyjaciół, partnera, znajomych z pracy i z pasji. Mam ludzi wokół siebie, a i tak momentami ogarnia mnie jakby nicość. Nie widzę wtedy nikogo. Tak jakbym unosiła się na wodzie i miała wrażenie, że zaraz pójdę na dno. Boje się, że nikt mnie nie przytrzyma na powierzchni własnych lęków, zatopię się w nich.

Mam ogromny problem z mówieniem o własnych słabościach i gorszych chwilach. Izoluję się wtedy od ludzi i uporczywie staram się być sama. Zamykam się wtedy na świat. Bardzo dosłownie to traktuję. Zamykam się w gabinecie i ostatnią rzeczą jakiej pragnę, to by ktoś zapukał. Bunkruje się wtedy w domu i udaję, że mnie nie ma. Nie odbieram telefonów. Nie odpisuję i tylko myślę… leżę i myślę, dopóki nie zasnę, bo we śnie nie można myśleć. Tak się dzieje, gdy choruję, jestem osłabiona i tak się dzieje, kiedy jest mi przykro z powodu własnej niedoskonałości. Niejednokrotnie po dużej intensywności spowodowanej natłokiem pracy i stresy, na nogach trzymała mnie tylko adrenalina. Mimo snu po 3-4 godziny, niezdrowych posiłkach w międzyczasie jestem w stanie dać siebie 100% i nawet nie zauważyć strajku własnego organizmu. W momencie, gdy projekt zostaje zrealizowany, moje ciało zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Najczęściej kończę na antybiotykach albo i gorzej. Nikt oczywiście nawet o tym nie wie, bo PR zawsze jest na pierwszym miejscu. Zawsze mam świadomość, że nie mogę nikomu powiedzieć o tym jak źle się czuję lub jak wykończona jestem, bo po pierwsze będzie to oznaczać, że jestem słaba – totalna głupota, a po drugie ktoś może mnie zmusić, żebym szła do domu i zastąpi mnie kimś innym, a do tego przecież nie mogę dopuścić. Nie ma w tym ani krzty racjonalności czy zwykłego ludzkiego rozsądku. Jest zwykła niezdrowa ambicja i chęć udowodnienia sobie, że dam rady – chociaż jeśli nie dam to w moim życiu tak naprawdę niewiele się zmieni. Staję się samotna, bo boję się ludziom wokół mnie przyznać, że cokolwiek jest nie tak.

Przecież nie chcę obarczać nikogo tym co u mnie nie tak, bo masz własne problemy więc po co Cię dręczyć moimi? Łatwiej jest mówić o problemach zawodowych, w związku, rodzinie czy w pracy, bo to wszystko jest takie przyziemne i proste do wytłumaczenia. O wiele trudniej jest powiedzieć: „jest mi źle”, gdy tak naprawdę nie jesteś w stanie zlokalizować powodu stanu, z którego nie jesteś w stanie się wydostać. Przytłacza nas niczym wielki głaz, którego nie możemy z siebie zsunąć i nie wiemy, dlaczego. Bezsilność co raz bardziej nas dołuje i ciągnie jeszcze niżej.

Większość z nas ma takie stany, lecz często biegnie tak szybko, że nie jest w stanie dostrzec jak bardzo czuje się zmęczona i przytłoczona. Niektórzy wręcz unikają pozostania w domu ze swoimi myślami, bo obawiają się co się stanie, gdy nas w końcu dogonią. Gdy zaczniemy filozofować na temat sensu życia i celu, który często staje się tak niewyraźny.

Nie znam sposoby, na to by potrafić otworzyć się na ludzi w momentach, gdy czuję się słaba. Tak naprawdę boję się sobie na taką słabość pozwolić, a co dopiero do niej przyznać. Wyparcie wydaje się o wiele bardzie w moim stylu. Mur, który tworzę jest raczej wieżą na podwórku, na które wszystkich wpuszczam. Każdy może się ze mną „bawić”, wspólnie spędzać czas i pracować, ale w momentach zwątpienia i przytłoczenia uciekam na swoją wieżę, gdzie nikt nie może mnie znaleźć. Bezpieczeństwo w odosobnieniu, a jednocześnie pogłębianie poczucia samotności, które nigdy nie niesie ze sobą nic dobrego.

Piszę Ci tylko o tym, bo jeśli też tak masz to chcę, żebyś wiedział i wiedziała, że nie jesteś w tym sama i że wiele osób, również nie potrafi się otworzyć ze swoim bólem i problemami

nawet na najbliższych. Oczywiście trzeba próbować i walczyć o to by potrafić się dzielić tym co dobre, tak samo jak tym co złe z innymi, ale jeśli kiedyś uda mi się to uczynić, stanę się pewnie o wiele spokojniejszym i mniej samotnym człowiekiem.

Marta Wójcik