Blog

Rocznice, święta i jeszcze więcej rodziny!

Co to były za 2 tygodnie…
Jak dla mnie – rewelacyjne!
Gdy rodzice planują odnowić przysięgę w drugi dzień świąt, a dwa tygodnie później urządzić imprezę to wiadomo, że będzie się działo. Porządna dawka dopaminy, która wystarczy aż do mojego wesela w maju.

Czy też tak masz, że wracając do domu rodzinnego, w oczach rodziców znów stajesz się dzieciakiem? Załóż czapkę, zjedz, gdzie idziesz, zdejmij nogi z krzesła – przekazania mamy wracają niczym stara domowa pieśń. Jeśli pojawia się ktoś nowy w towarzystwie, zaczynają się żenujące opowieści z dzieciństwa, o których dawno chciałbyś zapomnieć lub takie, które opowiadasz jako anegdota (nigdy nie przyznając się, że są o Tobie). Moja mama najbardziej lubi opowiadać dwie. Pierwszą o tym, że jak byłam mała, miałam swoją bandę (prawie samych chłopaków) i godnie przewodziłam nimi z kijem w ręku. Drugą o moim stroju kąpielowym, którego nie dałam sobie zdjąć przez 2 miesiące. Nawet do kąpieli nie było szans, by się go pozbyć, a do kościoła, pozwalałam dołożyć tylko wierzchnią warstwę składającą się z koszuli i spódniczki. Uparte było ze mnie dziecko i bardzo gadatliwe – obie cechy pozostały mi do dziś. Zakładam, że w Twojej rodzinie również są historie, które krążą przy każdym większym spotkaniu rodzinnym. Kiedyś bardzo denerwowały mnie takie opowiadania, a teraz powodują, że czuję się jeszcze bardziej jak w domu. U siebie. Stały się małymi rytuałami, które pozawalają mojej tożsamość, wrócić z nawet najbardziej odległych zakamarków problemów dorosłości.

Zawsze powtarzam, że rodziny mamy dwie: jedną z krwi, a drugą wybraną spośród spotkanych przypadkowo ludzi. Co raz częściej zauważam jednak, że pewnych cech osobowości wynikających z pokrewieństwa nie jesteśmy w stanie oszukać. Oczywiście fizyczne podobieństwa też są dość wyraźnie zarysowane – zaczynając od króliczych, szerokich jedynek w uśmiechu. Zarówno z moją siostrą jak i bratem łączy mnie szereg małych dziwactw. Zaczynając od dość mocnego i charakterystycznego żartu, po budzenie się o wczesnych porach, czy pracowitość i nieustępliwość. Oczywiście cech dość specyficznych, a nawet zabawnych jest dużo więcej, ale wolałabym ich nie przytaczać, bo zostanę za to oskórowana na kolejnym rodzinnym spotkaniu już za 2 tygodnie (tym razem chrzciny, bo zostałam cioteczną babcią, a prościej – mój brat dziadkiem). Muszę więc uważać o swoje bezpieczeństwo.

Moi rodzice przeżyli razem 50 lat. Mając 34 lata zastanawiam się jak to jest w ogóle możliwe przeżyć z kimś pół wieku? Dziś zdałam sobie też sprawę, że gdy się urodziłam, moi rodzice byli już małżeństwem od 15 lat. To niesamowite. Ile trzeba mieć w sobie cierpliwości, miłości, zdeterminowania, siły i umiejętności wybaczania, by przeżyć ze sobą tyle lat? Nie potrafię sobie tego nawet wyobrazić. W maju wychodzę za mąż więc jeśli dotrwamy do takiej rocznicy, będę miała 84 lata, a mój narzeczony 85. Jeśli dożyję tak pięknego wieku będę naprawdę usatysfakcjonowana, że mi się udało. Jeśli uda mi się przeżyć to razem z moim partnerem, to mam nadzieję, że będzie w nas więcej miłości do siebie, za to co wspólnie osiągnęliśmy, niż żalu za to co nie wyszło. Nie chcę żyć tak jak inni i brać z kogokolwiek przykładu – chcę to zrobić po swojemu. Stworzyć swoje małżeństwo i swoje życie, jakby było szyte na miarę dla mnie, a nie dla reszty świata.

Marta Wójcik