Blog

Najłatwiej jest zacząć…

Najłatwiej jest zacząć. Przynajmniej według mnie. W swoim życiu niejednokrotnie podejmowałam się różnych projektów i wyzwań, zaczynałam trenować czy zdrowo się odżywiać, rozpoczynałam nowe związki czy przyjaźnie i początki zawsze były proste. Nie rozumiem spopularyzowanego hasła: „najtrudniej jest zacząć” gdyż z doświadczenia to najtrudniej jest mi zawsze wytrwać.

Zastanawiam się jak niektórzy ludzie są tak zacięci, że potrafią wytrwać nawet w najbardziej restrykcyjnych postanowieniach i tak skrupulatnie dążyć do celów, które sobie nałożyli. Tak naprawdę to sama siebie uważam za zorganizowaną i zaciętą, ale czym dłużej coś trwa, tym moja motywacja maleje. Nie znaczy to, że nigdy nie kończę tego co zaczęłam, ale wytrwać w projektach, które trwają latami jest naprawdę ogromnym wyzwaniem. Kiedy jakiś projekt realizujesz po raz piąty lub dwudziesty adrenalina traci swoją moc, a wszystkie odsłony zaczynają się zlewać w jedno. Popadamy w rutynę i nawet coś co kiedyś miało w sobie magię traci swą moc. To trochę tak jakby codziennie jeść swoje ulubione danie – nawet ono w końcu się znudzi.

Podobnie mamy z relacjami. Na początku nowa relacja, przyjaźń, miłość pochłania nas bez końca. Swoje plany i pracę dostosowujemy do czasu na celebrację życia z nowo poznaną osobą. W miarę upływu lat o zaskoczenie jest co raz trudniej, a znalezienie czasu na spotkanie z przyjaciółmi graniczy z cudem. Zamiast widywać się raz w tygodniu widujecie się raz na miesiąc, kwartał, na pół roku, a później tylko w związku z wielkimi okazjami i obchodami. Jeśli chcemy to, zmienić musimy się zaciąć i na stałe wpisać w kalendarz to co często jest wręcz nierealne do realizacji. Łatwiej jest jednak często skupić się na nowych relacjach i przyjaźniach, które organicznie pojawiły się w naszym życiu. Po prostu te osoby częściej są obok, np. w pracy, po sąsiedzku i nie trzeba tyle energii włożyć w planowanie spotkania, szczególnie jeśli ktoś wyprowadził się na drugi koniec kraju czy pracuje w zupełnie innych godzinach niż my. Zaczynamy relacje, które są łatwiej dostępne, a jednocześnie wprowadzają w nasze życie coś nowego i ekscytującego.

Nie jest łatwo przyznać samemu sobie, że wszystko co mamy w życiu w końcu nam się nudzi. Jeśli Ty tak nie masz, to szczerze zazdroszczę. Ja wciąż pracuję nad własną wytrwałością, by mieć siłę rozwijać to w co włożyłam już tyle serca i pracy, zamiast porzucać to co jest dobre tylko dlatego, że nie jest tak stymulujące i pełne adrenaliny jak na początku. Mam wrażenie, że takie podejście pojawia się, gdy nauczymy się doceniać to co mamy. Dlatego zmieniłam kolejność priorytetyzowania, którą kiedyś nawykowo stosowałam. Na piedestale swoich zadań i relacji stawiałam te nowe automatycznie spychając to co mi znane na drugi plan. Wiele wysiłku zajmuje mi zmiana tego podejścia i skupienia się w pierwszej kolejności na tym co ważne, zamiast na tym co nowe i pobudzające. Nie mówię, że to co nowe nie jest ważne, ale czas jest tak bardzo ograniczony, dlatego czuję, że nie warto porzucać dobrych rzeczy, projektów, przyjaciół tylko dlatego, że zaczęliśmy odczuwać rutynę. Zamiast tego szukam sposobów, by przełamać schemat i nadać dodatkową jakość i wartość temu co mi znane, by ponownie odczuć adrenalinę, satysfakcję i szczęście z tak codziennych elementów mojego życia. I dokładnie wtedy, gdy to co „stare” i znane jest przeze mnie zrealizowane w 100% moich możliwości, pozwalam sobie na nowości, które nadają adrenalinę i wyzwania mojej codzienności. W życiu dawno temu nauczyłam się coś zaczynać, teraz każdego dnia uczę się wytrwać do końca.

Marta Wójcik