Ostatnio odbyłam z moją przyjaciółką długą rozmowę na temat jej dalszej kariery zawodowej.
Rozmawiałyśmy o celach, priorytetach i dlaczego czasem trzeba odpocząć, a czasem się zmusić. Właśnie owo zmuszanie najbardziej zwróciło uwagę mojej przyjaciółki i powiedziała, że muszę o tym koniecznie napisać. Słucham mądrych, ludzi więc oczywiście piszę.
Okazało się, że wiele osób (nawet tych, które mnie dobrze znają) postrzega mnie jako wulkan energii i osobę wiecznie działającą, która tak ma, że wciąż musi w jakiś sposób być aktywna i coś robić. Kochane moje! Nic bardziej mylnego. Mi też się nie chce. Często wolę poleżeć na kanapie i pooglądać jakiś lekki film (na którym najprawdopodobniej przysnę) zamiast robić coś produktywnego. Są dni, podczas których mój facet nie jest w stanie wyciągnąć mnie nawet na spacer, zakupy czy na obiad do miasta, bo to jest mój domowy dzień. Gdy wracam do domu zmęczona z pracy i wiem, że nie zrobiłam jeszcze angielskiego lub nie zrealizowałam planu „jedna godzinna nauki dziennie”, to często zmuszam siebie i swój zmęczony mózg do pracy. Jeśli mam jakieś obciążające mnie psychicznie zadanie (najczęściej związane z biurokracją, której nie znoszę), to wkładam całą swoją determinację, by zrobić je w pierwszej kolejności, zaraz po przyjściu do biura i mieć spokój psychiczny na resztę dnia. Często owo zadanie wyczerpuje mnie tak bardzo, że mam problem ze skupieniem się przez resztę dnia i mogę pozwolić sobie tylko na wykonanie mniej wymagających zadań z mojej checklisty, a resztę rozkładam na kolejne dni.
To naturalne, że nam się nie chce i tak samo naturalne jest to, że są rzeczy, które robimy, bo lubimy i takie, które robimy, bo wymaga tego np. aktualna potrzeba, prawo, kryzys czy zdrowie. Kobiety rodzą dzieci w bólu, by je mieć, a nie dla samego bólu porodu. Tak samo w każdym naszym działaniu, czasem trzeba zagryźć zęby i zrobić coś nieprzyjemnego, by na koniec mieć satysfakcję z efektu. Nie buntujmy się więc wobec rzeczywistości, na którą często nie mamy wpływu i tak jak dzieci w szkole nadal odrabiajmy sukcesywnie i w terminie zadania naszego dorosłego życia.
Jak się zmuszam do robienia czegoś, czego nie lubię lub tego czego akurat mi się nie chce? Nie myślę o tym, czy mi się chce i nie analizuję swojej niechęci. Widzę na swoim planie zadań na dany dzień co mam do zrobienia i zwyczajnie to robię. Nie tracę czasu na zastanawianie się, dlaczego mi się nie chce i co mogłabym zrobić w tym czasie, bo czasem moje zastanawianie się będzie trwało dłużej niż samo wykonanie zadania. Oczywiście zdarzają mi się słabsze dni lub kryzysy, kiedy nie jestem w stanie zrealizować planu. Jednak staram się nigdy nie pozostawiać go bez korekty, a niewykonane zadanie przenoszę na kolejny (możliwie najbliższy) termin. Nie rezygnuję z niego. Świadomość, że to, czego nie zrealizuje, odkładam w czasie, ale nadal muszę to zrobić, dodatkowo motywuje mnie do terminowego działania.
Nie ma ludzi idealnych i takich, którym zawsze się chce. Każdy z nas czasem zwyczajnie musi poużalać się nad sobą i jakimś niezwykle absorbującym zadaniem czy problemem. Stracić czas, a następnie po prostu to zrobić, bo nic nigdy samo się nie zrobi. Pamiętaj jednak, że łatwiej jest żyć, gdy częściej pytasz siebie: dlaczego mi się chce, niż dlaczego mi się nie chce.