Kryzys nie jest prosty. Dotyka każdego w różny sposób, na innym etapie życia. Utrata pracy, rozwód, choroba, konflikt z przyjacielem, spór w rodzinie, bankructwo, kryzys gospodarczy, a nawet jak się okazuje epidemia, albo jak kto woli pandemia.
Najtrudniejsze bywają momenty, gdy w Twoim otoczeniu jest coraz więcej osób dotkniętych tym samym problemem, choć często na różny sposób. Równocześnie z każdym dniem jest coraz mniej osób, które Cię wesprą, bo skala przybiera na sile i zasięg kryzysu się powiększa… Sam również zaczynasz mniej interesować się innymi, bo musisz stawić czoła swoim problemom. W takich momentach myślimy, rozmawiamy i nakręcamy się w gniewie. Szukamy sposobów na oczyszczenie z wciąż narastającej złości, bezradności i frustracji. Nie jest łatwo, a ludzi wokół wciąż mniej. Chcemy zrzucić na kogoś winę, ale czasem się nie da. Odreagowujemy na przypadkowych osobach z otoczenia raniąc i tracąc je.
Ksiądz Jan Twardowski napisał: “Kiedy Bóg drzwi zamyka to otwiera okno, odetchnij, popatrz”, a Ty czujesz, że się dusisz i masz wrażenie, że okno się zacięło. Nie z każdej sytuacji w życiu jesteśmy w stanie wyjść z tarczą. Nie wszystko możemy zachować. Nawet jeśli będziemy mocno nad czymś pracować i dawać z siebie 100%, nie musi się udać. Nie każdy biznes da się uratować, nie każde małżeństwo przetrwa, nigdy nie będziemy non stop szczęśliwi. Jeśli uwierzysz w siebie i zaczniesz działać to oczywiście Ci pomoże, ale nie dostaniesz gwarancji sukcesu, bo może masz kiepski produkt albo po prostu jest kryzys. Może będziesz musiał zacząć wszystko od nowa i już. Dlaczego? Bo takie jest życie. Czasem trzeba zacząć od zera. Nawet kilka razy. Ja nie raz zaczynałam i nie jest tak źle. Jak będzie trzeba zacznę ponownie.
Złoty przepis, by nie zwariować według Molskiej? Mimo narastających problemów, starać się myśleć również o innych z czystego egoizmu. Paradoks? Jeśli na chwilę skupimy się na wsparciu czy pomocy innym, może choć na chwilę zapomnimy o swoich problemach. Jeśli każdy z nas poczuje, że nie jest sam w tym wszystkim… Może dwie strony poczują jakiś rodzaj ulgi choć na chwilę.
Doceńmy pojedyncze osoby, które będą nas wspierać, nawet jeśli będzie ich mniej niż zwykle. I dajmy im więcej od siebie niż oczekują. Nie bójmy się zaczynać od nowa. Nawet kilka razy. Czasem trzeba spaść w dół (nawet nie ze swojej winy), by móc się odbić. To kryzys i ciężkie dni definiują jakimi jesteśmy ludźmi, bo najtrudniej się szczerze uśmiechać, gdy naprawdę nas coś boli.