Blog

Gimnazjum, czyli udajemy, że jesteśmy dorośli.

Gimnazjum, czyli 3 lata w szkole, która była molochem na ponad 1000 dzieciaków w wieku dojrzewania z jednego małego miasteczka oraz mniej i bardziej rozległych okolic. Możecie śmiało nazwać mnie próbnym rocznikiem eksperymentu ministerstwa edukacji. 3 lata i 2 wielkie, nieszczęśliwe miłości, 1 całkiem duża szczęśliwa oraz kilka mniejszych. To właśnie na początku 3 klasy gimnazjum zostałam po raz pierwszy rzucona przez chłopaka. Odbiło się to druzgocąco na poczuciu własnej wartości nastolatki, czyli mojej. Ból i złamane serce, chociaż w zasadzie nawet nie byłam zakochana (tak właściwie to kochałam wtedy skrycie innego chłopaka, który nigdy się o tym nie dowiedział, bo był wtedy chłopakiem mojej koleżanki więc sami rozumiecie). Ważne było jednak poczucie odrzucenia, które rosło z minuty na minutę. Poczucie odrzucenia, które odnawiało się codziennie przy każdym ponownym powrocie do szkoły. Nie miało ono nic wspólnego z miłością, tylko z faktem, że ktoś nie chce z mną być. W podstawówce zamieniało się model na model, a w tej sytuacji zostałam sama i musiałam coś z tym zrobić. Właśnie wtedy nauczyłam się doceniać innych adoratorów. Na miejsce mojego ex pojawiło się mnóstwo zainteresowanych mną nowych kandydatów. Jakie to było wspaniałe. W zasadzie żaden mnie nie interesował, ale czy to było ważne? W tej ogromnej szkole dostawałam najwięcej ze wszystkich uczennic walentynek. Powtórzę – szkoła liczyła 1000 uczniów. Czy cokolwiek innego mogło mieć większe znaczenie? Nigdy! Rosło poczucie własnej wartości z każdym kolejnym, zainteresowanym i nic nie znaczącym dla mnie chłopcem. A mój ex? Przeklęłam go i wyrzuciłam na wiele kolejnych lat mojego życia (zaraz po tym jak podniosłam się z nastoletniego załamania nerwowego). Czy jednak zapomniałam? Dziewczyna nigdy nie zapomni, jeśli chłopiec zamieni ją na inną. A tak się właśnie stało. On wybrał jego zdaniem lepszy model. Czy po 16 latach nadal obserwuje na Instragramie i Facebooku lepszy model mojego ex? Tak! Zdecydowanie to ona jest bardziej interesująca od niego. Dlaczego? Bo wtedy to ona wygrała. To ona była górą. A teraz dzięki erze dostępu do informacji o każdym i wszędzie mogę ją psychopatycznie śledzić przez kolejne 50 lat mojego życia. Właśnie tak racjonalne są kobiety. Nigdy nie zapomną i nie odpuszczą. Nigdy nie przestaną się zastanawiać: w czym ona była lepsza ode mnie? Zastanów się moje droga koleżanko, czy TY też masz trupy na Facebooku, których nigdy nie przestałaś śledzić? Nie łatwo się do tego przyznać, ale zawsze jest ktoś o kogo będziemy zazdrosne. Nasze życie może nie mieć punktu stycznego, a i tak żal, który niesiecie ze sobą nie chce w żaden sposób się ulotnić na stałe. Taka niechciana blizna. Inne kobiety są dla nas gorsze niż byli kochankowie. Byli kochankowie nie są tak ciekawi, to w końcu tylko mężczyźni, ale za to ich byłe, obecne i potencjalne partnerki? To one wyznaczają ligę, w której byłyśmy albo będziemy. Porównywanie się do innych partnerek naszych kochanków zawsze było i jest na czasie. Wiesz co moim zdaniem było prawdziwą przyczyną sukcesu Facebooka? Nigdy nie chodziło o porównywanie przez facetów koleżanek, ale o śledzenie byłych i obecnych partnerek naszych ex. Może wnioski, są zbyt daleko idące: świat kobiet kręci się wokół innych kobiet, czyli partnerek naszych facetów i ex? Proszę Cię! Jeśli czytasz ten blog i nigdy nie ciekawiły Cię partnerki Twojego ex i nie masz nawet pojęcia z kim on teraz jest (oczywiście chodzi o tego, który złamał Ci serce) napisz do mnie i powiedz, jak to zrobiłaś! I sądzę, że może mój blog jest niekoniecznie dla Ciebie. „Media społecznościowe zbudowane są według teorii odrzucenia Marty Wójcik” – oj marketerzy będą mieli pożywkę (a później znów przypomną sobie o swoich ex i ich sprawdzą). No cóż. Może nieco wyolbrzymiam, ale wiele ułatwiła nam era informacji, bez wychodzenia z domu. Moja mama zawsze się dziwi, że wiem przed nią kto się oświadczył, ożenił lub kto urodził. Przecież mieszkam daleko. Jak na razie wyprzedza mnie tylko z informacjami o pogrzebach (osób po 70tce, przy młodszych jestem szybsza). Ale wracając do odrzucenia… a konkretniej mojego odrzucenia. Jako bardzo konsekwentna w postanowieniach kobieta stwierdziłam: więcej żaden mnie nie rzuci i udało mi się to przez kolejne 8 lat.
Lecząc moje złamane serce i oczywiście nie zwracając uwagi, na moich pozostałych i banalnych do zdobycia adoratorów 3 miesiące później chodziłam z fantastycznym chłopakiem. Nie mogę sobie przypomnieć ani jednej jego złej cechy. Może właśnie o to chodzi. Był dobry, a ja od przedszkola lubiłam niegrzecznych chłopców. Jak głupia byłam. Zwaliłam więc wszystko na to, że idę do innego liceum, a tak naprawdę chciałam posmakować życia w „wielkim mieście”, czyli Białymstoku. Mam nadzieję, że powiodło mu się w życiu, bo niestety Internet nie pokazuje mi żadnych informacji o nim. Mam nadzieje, że tak jak ja latami leczyłam się z odrzucenia, on nigdy tego nie poczuł z mojej strony, bo był wspaniałą duszą. Czy jesteś w stanie przypomnieć sobie chłopaka, którego odrzucałaś tylko dlatego, że wydawał Ci się zbyt poukładany, dobry i przez to nudny? Miałaś może wrażenie, że stoisz w miejscu i przestałaś czuć jakiekolwiek emocje? Przewidywalność może być czasem bardzo przytłaczająca, bo stagnacja w świecie, który wciąż się rozwija to regres. Trudno o coś mniej racjonalnego w mózgu kobiety, niż to, że nie potrafi docenić szczęści tkwiącego w spokoju i dobrego mężczyzny, a wcześniej chłopca. Tak właśnie w wieku 16 lat stałam się okazem dziewczyny, a może nawet młodej kobiety, która nie doceniła prawdziwej wartości człowieka i ruszyła w poszukiwaniu wrażeń. Wtedy jeszcze objawiało się tylko chęcią przygody, ale poprzednie odrzucenia wzbudziło we mnie potrzebę przeświadczenia, że mogę więcej.
16latka nie boi się skoczyć w wodę bez celu, bo w zasadzie jeszcze nie do końca wie, co znaczy mieć cel.

Marta Wójcik