Blog

Dlaczego narzekamy?

Tak bardzo chciałabym wiedzieć, dlaczego wciąż narzekam. Mimo kolejnych realizowanych skrupulatnie celów i wspaniałych doświadczeń nadal jest mi mało. Nadal trudno mi stwierdzić, że coś co zrobiłam było wystarczająco dobre. Nawet jeśli się udało to sukces zawsze mógł być większy, okazalszy, zapierający dech w piersiach. Poza tym, nawet jeśli wszystko poszło po mojej myśli, to mogę być ładniejsza, szczuplejsza, wyraźniej mówić, a moja firma może się szybkiej rozwijać.

Często trzymam się tylko tych rzeczy, które nie doszły do skutku lub skończyły się porażką. To czego nie byłam w stanie osiągnąć ma zawsze dziwnie większą wartość niż to, co się udało. Patrzę na siebie przez pryzmat niepowodzeń, kompromitujących wypowiedzi czy nieskładnych zdań, które padły w wywiadzie.

Ty też tak masz?

Narzekasz, bo narzekanie jest łatwiejsze niż czysta satysfakcja z tego co się udało? Narzekasz, że masz dużo pracy, że coś się boli, że się spieszysz, że dzieci zabierają Ci dużo czasu lub płaczą czy źle się uczą? Pewnie narzekasz nawet na elementy w życiu, które kiedyś były Twoim największym marzeniem. Jak sądzisz, dlaczego to robimy, ja i Ty? Dlaczego skupiamy się na tej negatywnej energii, jaką jest pastwienie się nad sobą, że szarlotka ma za mocno spieczony wierzch? Czemu na komplement tak często odpowiadamy wytłumaczeniem, że coś mogło być lepsze, ale się nie udało. Sądzisz, że nie wystarczyłoby zwykłe: „dziękuję”?

Nie mam pojęcia, dlaczego narzekamy, ale może zamiast narzekać powinnyśmy zacząć dziękować?

Dziękuję, za wspaniałą pracę, która przez większość czasu daje mi w życiu satysfakcję (większość to naprawdę wiele). Dziękuję za mieszkanie, w którym żyję i za to, że mam z czego spłacać kredyt. Dziękuję za samochód, bo nie muszę jeździć autobusem do pracy. Dziękuję za partnera, który wspiera mnie w najcięższych chwilach i by sprawić mi przyjemność ubiera ze mną choinkę. Dziękuję za rodziców i to, że mimo iż jestem dorosła nadal się mną interesują. Dziękuję za rodzeństwo, bo mam z kim dzielić się swoimi rozterkami. Dziękuję za przyjaciół, którzy krzyczą na mnie, gdy popełniam głupstwa. Dziękuję za to, że każdego dnia się uśmiecham. Dziękuję za porażki, bo dzięki nim doceniam sukcesy.

„Szklanka zawsze do połowy pełna” – słowa, które powtarzam, a które potrafi wypomnieć moja siostra, gdy mój neutralny realizm zostaje zastąpiony pesymizmem. Moja mantra, którą staram się powtarzać – „doceniaj to co już jest, a nie to, czego Ci nadal brakuje”.

Wiem, że moje założenie nie jest łatwe w zastosowaniu, choć brzmi tak banalnie – „nie narzekaj”. Jestem z tych, którzy wierzą, że zawsze może być gorzej i zawsze możemy spaść jeszcze niżej. Niejednokrotnie znalazłam się w sytuacji, która pozwalała mi już tylko spać i pić z bezradności. Mało tego, okazywało się, że to studnia bez dna, a ja wciąż spadam. Korzystaj z tego co masz i doceniaj swoje życie i ludzi wokół siebie, bo drugiego mieć nie będziesz, a jeśli ktoś może je zmienić to tylko Ty na mocy własnych decyzji.

Marta Wójcik