Blog

Biały szum?

A może nowy biały szum? Zestaw zagłuszaczy, które pozwalają nam stłumić nawet najbardziej przytłaczające myśli.
Często w momentach, kiedy stoją przede mną trudne decyzje, obciąża mnie nowa porażka, albo nie mogę sobie poradzić z codziennymi problemami (lub jak to mówią couche – wyzwaniami) zagłuszam je. Mam na to wypracowane metody, które zapewne wykorzystujesz tak samo jak ja. Zagłuszamy myśli uciekając w otaczający nas szum na mnóstwo sposobów. Ja najczęściej wieczorem stosuję audiobook, który pozwala mi skupić się na historii kogoś zupełnie innego. Doskonałym szumem z dodatkiem wizualnym jest TikTok, pokazując nam w większości bezwartościowe treści, które zarazem sami tworzymy. W swoim geniuszu sprawia, że oglądając krótkie filmiki zupełnie tracimy poczucie czasu i często sądząc, że minęło 15 minut zaczynamy kolejną godzinę mechanicznego przetwarzania treści, których w większości i tak nie zapamiętamy. Do tego mnóstwo seriali, które oglądamy często ciągiem przez cały weekend, zamykając sezon za sezonem. Nie musimy już czekać kolejnego tygodnia, a nawet dnia, by dowiedzieć się, co będzie dalej. Nie kontemplujemy nad skończonym sezonem, nie odczuwamy katharsis, tylko najczęściej rozpoczynamy kolejną historię, którą proponuje nam algorytm Netflixa lub innej streamingowej platformy. Siedzimy godzinami patrząc w ekran i nie ruszając zadań lub decyzji, które zostawiamy na lepszy moment lub ostatnią chwilę, kiedy już naprawdę nie będziemy mieć wyjścia. Jest też YouTube, telewizja, radio, a nawet książka, która pozwala nam zaangażować mózg w największym stopniu, bo w zasadzie nie jesteśmy w stanie jednocześnie czytać i myśleć. Niektórzy twierdzą, że książki pozwalają nam przeżyć setki żyć zamiast jednego, ale czy po każdym przeczytanym od deski do deski tytule pozwalamy sobie na wyciągnięcie z niej wniosków i przeanalizowanie pod kątem własnej codzienności? Zagłuszyć się możemy również pracą czy dziećmi. Skupiając się na tym wszystkim co jest dookoła, nie dając chwili dla siebie samych. Nie dając chwili, by zbadać własne wartości, które wciąż ewaluują i własne potrzeby, do których mamy prawo, jak każdy.

Nie chcę byś mnie źle zrozumiała, bo ja nie demonizuję teraz oglądania seriali, korzystania z mediów społecznościowych czy tym bardziej czytania książek, dzieci czy pracy. Każdy z tych sposobów spędzania czasu i życia jest dla nas dobry, o ile w swojej celowości stawia spędzenie wolnego czasu lub realizowanie obowiązków. Pułapką staje się w momencie, gdy nie możemy usiedzieć sami ze sobą w samotności i ciszy, bo przecież drugi człowiek też może stać się całkiem niezłym zagłuszaczem. Szczególnie taki, którego nie interesuje Twoje życie, a skupia się tylko na swoich własnych lub wspólnych rozrywkach, które może zagłuszą Was oboje. Piwo, wino, leki, narkotyki i inne środki odurzające też doskonale się sprawdzą. Wszystko, co pozwala nam zagłuszyć swoje wewnętrzne ja i rzeczywistość, jest doskonałym sposobem na życie w opasce na oczach. Prawdę możemy dostrzec, tylko kiedy zauważymy, co dzieje się wokół nas, przyjmiemy to w sposób pozbawiony filtra i pozwolimy na najokrutniejszą nawet prawdę.

Ostatnio jestem wymiataczem w zagłuszaniu siebie, a najgorsze jest to, że jestem tego świadoma. Wiem, że ludzie mają modlitwę, medytację, terapię i zwyczajne rozmowy ze sobą w ciszy, ale ja już zwyczajnie nie potrafię. To co kiedyś wydawało mi się banalne, teraz staje się największym wyzwaniem w życiu. Nie tak dawno każdy dzień, tydzień i miesiąc zaczynałam od spisania sobie wszystkich celów, zadań do realizacji i działałam jak maszyna, odhaczając swoje checkboxy. Mechanizowałam swoje dni i działania, w ten sposób również zagłuszając zastanawianie się nad tym, kim właściwie jestem i kim chcę być. Mogłabym poczytać filozofów, którzy od zawsze zastanawiali się nad sensem życia. Warto jednak zwrócić uwagę na jedną rzecz – zazwyczaj byli pijani. Jak pójdziemy na wesele około 3 nad ranem, wśród wujostwa znajdziemy właśnie takie rozmowy nad przemijaniem oraz konkluzje, których nie powstydziłby się nawet Platon. Z tą jednak różnicą, że go często słuchali trzeźwi ludzie, którzy konkluzje całości byli w stanie jeszcze spisać. Tak, tak wiem, że upraszczam, a jeśli jest jakiś filozof czy naukowiec, który to czyta, dostał właśnie palpitacji serca, no cóż – trudno. Uwielbiamy gloryfikować ikony i idoli, zapominając, że oni każdego dnia mają takie same problemy jak my. Zaczynając od miłości i związków, a kończąc na biegunce i opryszczce na ustach.

Żaden szum nie jest w stanie zagłuszyć jednak tych momentów, kiedy piszę. To moja terapia i medytacja, która pozwala porozmawiać mi ze sobą w ciszy. Żałuję, że robię to coraz rzadziej. Częściej się zagłuszam. Kiedy piszę, nie gra muzyka, telewizor jest wyłączony i pozostaję tylko ja, mój mózg i słowa. To jest moment, w którym mogę się zatrzymać i zastanowić nad tym, jak wygląda życie i nad tym, jak my wszyscy jesteśmy do siebie podobni. Mogę spojrzeć na swoje życie z perspektywy i przeczytać o nim po wszystkim, a potem podrapać się po nosie i stwierdzić: „chu…o”. Tak – zdarza mi się również przekląć, a do perfekcji na pewno mi dalej niż Tobie. Jeśli twierdzisz, że nie to miej świadomość, że większość osób tak twierdzi o sobie.

Biały szum potrafi być kojący i czasem jest niezbędny. Nie powinniśmy pozbywać się go z życia, tylko znaleźć sposób na swoją własną medytację, na swoją własną rozmowę ze sobą. Jeśli nie damy sobie szansy powiedzieć, czego tak naprawdę chcemy i potrzebujemy, nigdy nie dostrzeżemy również dokąd idziemy i kiedy to będzie właśnie to.

Marta Wójcik